Aktualność
„Szlakiem Nikifora i Harasymowicza po Łemkowszczyźnie” - Cyrla, 25. 10. 2025.
Jerzy Harasymowicz i Nikifor Krynicki to dwaj wybitni artyści, dla których fascynacja Łemkowszczyzną i Karpatami stała się źródłem twórczego natchnienia. Nikifor był Łemkiem i piękno swojej „małej ojczyzny”, utrwalał na obrazach przez całe życie, tak jak nie uczynił nikt inny. Poeta Jerzy Harasymowicz pochodził z nizin, ale już od czasów szkolnych zafascynował się Sądecczyzną i w dojrzałym okresie życia bardzo często tu powracał. Znał osobiście Nikifora, ogromnie cenił jego twórczość i dedykował malarzowi kilka pięknych wierszy. Muzeum Ziemi Sądeckiej, które od lat honoruje na różne sposoby obydwóch artystów, zaprosiło miłośników ich twórczości na szóstą już wycieczkę edukacyjną pt. „Szlakiem Nikifora i Harasymowicza po Łemkowszczyźnie”.
Głównym celem wyprawy była tym razem Cyrla, w Beskidzie Sądeckim. "Rozszerzono" nieco w ten sposób granice Łemkowszczyzny, ale Rytro, skąd rajd wyruszał, jak i cała dolina Popradu, to miejsca związane z obydwoma artystami.
Wyruszono w kilkunastoosobowej, bardzo dzielnej ekipie. Przed wymarszem, prowadzący wycieczkę etnograf Zbigniew Wolanin przybliżył krótko uczestnikom postacie obydwu artystów, ich dorobek i fascynację przyrodą i kulturą regionu. Słoneczna pogoda, jakby „na zamówienie” organizatorów, pozwoliła uczestnikom na kontemplowanie piękna kolorowej, górskiej jesieni w Beskidzie Sądeckim. Nie spieszono się więc z marszrutą, a po drodze i przy samym schronisku kol. Jola Augustyńska, przewodniczka Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego recytowała pięknie wiersze J. Harasymowicza, poświęcone Beskidom i Łemkowszczyźnie. Najmłodszą i najdzielniejszą uczestniczką wyprawy była, tak samo jak w ub. roku, Ania, uczennica II klasy, która przez rok od poprzedniej wyprawy podrosła, i z jeszcze większą energią, jako jedna z pierwszych dotarła do legendarnego schroniska na Cyrli, które było punktem docelowym wyprawy.
Za oficjalne uczestniczki wypada też uznać dwie brązowe suczki, Bezę i Lenę, i zapewne to ich obecność sprawiała, że do wyprawy przyłączali się kolejni, podobni „uczestnicy”, co poprawiało nam frekwencję na wycieczce.
W schronisku, pokrzepiono się dobrym „górskim” obiadem, Tam też, tradycyjnie przeprowadzono wśród uczestników wyprawy mini-konkurs z wiedzy o górach i o życiu malarza i poety, a ci, którzy odpowiedzieli prawidłowo na pytania, otrzymali od organizatorów pamiątkowe muzealne gadżety.
Po nabraniu sił, dzielna rajdowa ekipa z rozpędu zdobyła wierzchołek górującej nad Rytrem, „płonącej” brązowymi i złotymi kolorami jesieni Makowicy, co podobnie jak czynią zdobywcy Mount Everestu, obowiązkowo udokumentowano zdjęciami.
W drodze powrotnej, podziwiano widoki na Radziejową, Prehybę i zaśnieżone już Gorce. Nie udało się zrealizować „strategicznego” punktu wyprawy, czyli dokonać „zdobycia” zamku w Rytrze, bo choć zamek jest XIII wieczny, dopiero teraz, w XXI wieku, trwa jego…. ”budowa!”. Więc ten pomysł musieliśmy na razie odłożyć.
Zakończenie wyprawy i pożegnanie nastąpiło na parkingu przy stacji kolejowej w Rytrze. Wszyscy turyści, „zdrowo” zmęczeni i pełni dobrych wrażeń, już snuli plany na kolejne podobne wyprawy „edukacyjne”.
Zbigniew Wolanin
Wyruszono w kilkunastoosobowej, bardzo dzielnej ekipie. Przed wymarszem, prowadzący wycieczkę etnograf Zbigniew Wolanin przybliżył krótko uczestnikom postacie obydwu artystów, ich dorobek i fascynację przyrodą i kulturą regionu. Słoneczna pogoda, jakby „na zamówienie” organizatorów, pozwoliła uczestnikom na kontemplowanie piękna kolorowej, górskiej jesieni w Beskidzie Sądeckim. Nie spieszono się więc z marszrutą, a po drodze i przy samym schronisku kol. Jola Augustyńska, przewodniczka Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego recytowała pięknie wiersze J. Harasymowicza, poświęcone Beskidom i Łemkowszczyźnie. Najmłodszą i najdzielniejszą uczestniczką wyprawy była, tak samo jak w ub. roku, Ania, uczennica II klasy, która przez rok od poprzedniej wyprawy podrosła, i z jeszcze większą energią, jako jedna z pierwszych dotarła do legendarnego schroniska na Cyrli, które było punktem docelowym wyprawy.
Za oficjalne uczestniczki wypada też uznać dwie brązowe suczki, Bezę i Lenę, i zapewne to ich obecność sprawiała, że do wyprawy przyłączali się kolejni, podobni „uczestnicy”, co poprawiało nam frekwencję na wycieczce.
W schronisku, pokrzepiono się dobrym „górskim” obiadem, Tam też, tradycyjnie przeprowadzono wśród uczestników wyprawy mini-konkurs z wiedzy o górach i o życiu malarza i poety, a ci, którzy odpowiedzieli prawidłowo na pytania, otrzymali od organizatorów pamiątkowe muzealne gadżety.
Po nabraniu sił, dzielna rajdowa ekipa z rozpędu zdobyła wierzchołek górującej nad Rytrem, „płonącej” brązowymi i złotymi kolorami jesieni Makowicy, co podobnie jak czynią zdobywcy Mount Everestu, obowiązkowo udokumentowano zdjęciami.
W drodze powrotnej, podziwiano widoki na Radziejową, Prehybę i zaśnieżone już Gorce. Nie udało się zrealizować „strategicznego” punktu wyprawy, czyli dokonać „zdobycia” zamku w Rytrze, bo choć zamek jest XIII wieczny, dopiero teraz, w XXI wieku, trwa jego…. ”budowa!”. Więc ten pomysł musieliśmy na razie odłożyć.
Zakończenie wyprawy i pożegnanie nastąpiło na parkingu przy stacji kolejowej w Rytrze. Wszyscy turyści, „zdrowo” zmęczeni i pełni dobrych wrażeń, już snuli plany na kolejne podobne wyprawy „edukacyjne”.
Zbigniew Wolanin
21 zdjęć