wystawa
Łemkowskie chyże na Rusi Szlachtowskiej
Serdecznie zapraszamy do Muzeum Pienińskiego na wystawę poświęconą budownictwu Rusinów szlachtowskich. Na archiwalnych fotografiach pochodzących ze zbiorów własnych muzeum można oglądać chyże, zagrody, cerkwie greckokatolickie i przydrożne krzyże.
Na Rusi Szlachtowskiej występowały dwa typy zagród. Najstarszy to zagroda składająca się z dwóch budynków: mieszkalnego i gospodarczego. Dom — chyża stał zawsze szczytem do drogi. Szopa, złożona z boiska i stajni, była cofnięta i ustawiona równolegle lub prostopadle do drogi, w niewielkiej odległości od budynku mieszkalnego.
Drugi typ to zwarty czworobok (ostatnia zagroda tego typu, rodzaj bastionu, stała do około 1985 w Białej Wodzie; były to dawne zabudowania Tomko Bulaka) — tu dom zwrócony był szczytem do drogi, a do niego pod kątem prostym dostawiano szopę; dwa pozostałe boki obejścia zamykało masywne ogrodzenie budowane z bierwion, nakryte u góry dwuspadowym daszkiem. Od drogi prowadziły na podwórze obszerne wrota wjazdowe z małą furtką dla pieszych.
Piwnice umieszczano w fundamentach domu, bądź budowano je osobno w formie półziemianki, częściowo wkopanej w stok. Ściany wykonywano z nieobrobionych głazów. Z powodu trudnych warunków topograficznych, owe półziemianki, rozmieszczano często z dala od reszty zabudowań. Na ogół było ich tam kilka.
Budynki gospodarcze, szopy, charakteryzują się tzw. priczyną, powstałą przez cofnięcie ściany licowej, co dawało rodzaj podcienia, gdzie w deszczowe dni przygotowywano paszę, zaprzęgano konie itp.
Drugi typ to zwarty czworobok (ostatnia zagroda tego typu, rodzaj bastionu, stała do około 1985 w Białej Wodzie; były to dawne zabudowania Tomko Bulaka) — tu dom zwrócony był szczytem do drogi, a do niego pod kątem prostym dostawiano szopę; dwa pozostałe boki obejścia zamykało masywne ogrodzenie budowane z bierwion, nakryte u góry dwuspadowym daszkiem. Od drogi prowadziły na podwórze obszerne wrota wjazdowe z małą furtką dla pieszych.
Piwnice umieszczano w fundamentach domu, bądź budowano je osobno w formie półziemianki, częściowo wkopanej w stok. Ściany wykonywano z nieobrobionych głazów. Z powodu trudnych warunków topograficznych, owe półziemianki, rozmieszczano często z dala od reszty zabudowań. Na ogół było ich tam kilka.
Budynki gospodarcze, szopy, charakteryzują się tzw. priczyną, powstałą przez cofnięcie ściany licowej, co dawało rodzaj podcienia, gdzie w deszczowe dni przygotowywano paszę, zaprzęgano konie itp.
Domy budowano z drzewa, głównie świerkowego lub jodłowego, zaś tam, gdzie zachodziła potrzeba wyrównania terenu, fundament wykonywano z kamienia. Konstrukcją ścian był zazwyczaj zrąb na węgieł, tak zwana uhła.
Dach krokwiowy kryto gontami lub dranicami. Na szopach zwykle kładziono dachy czterospadowe, na budynkach mieszkalnych dwuspadowe z niewielkim okapem u szczytu. Trójkąty szczytowe dachów stanowiły szczególne pole dla rozwoju inwencji plastycznej budowniczych. Czasami bywały ozdobione u góry półokrągłym koszyczkiem, nad którym wznosił się na kalenicy okazale rzeźbiony pazdur. Niekiedy ów trójkąt szczytowy komponowano przez cofnięcie go między płaszczyzny dachu; mógł wówczas powstać balkon ogrodzony poręczą z ozdobnie wyciętych desek (można je zobaczyć w Czarnej Wodzie i w Szlachtowej). Gdzie indziej znów płaszczyzny dwuspadowego dachu wysuwano prawie o metr. W dolnej części umieszczano wówczas okap, a górę szalowano deskami ozdobnie wyciętymi (ten typ występował jeszcze do niedawna w Czarnej Wodzie i w Jaworkach przy drodze do kościoła).
Domy najczęściej składały się z izby, sieni i przystawionej komory. Opis jednej z takich chałup, w Białej Wodzie, przedstawił I. Tłoczek w Polskim budownictwie drewnianym (1980) podkreślając, że był to w swoim czasie najstarszy na Sądecczyźnie, a zarazem najmniejszy z zachowanych w Polsce jednoizbowych domów mieszkalno-inwentarskich (kurna izba o powierzchni 26 m2 z piecem o otwartym palenisku), pochodzący z drugiej połowy XVII wieku. Bywały też chyże posiadające dwie izby rozdzielone sienią: wówczas w jednej znajdował się piec piekarski i do gotowania strawy, a druga stanowiła świetlicę, otwieraną tylko w uroczystych chwilach, jak choćby na zabawę przedweselną, tzw. obigrawkę, i na samo wesele, kiedy muzykanci na skrzypkach i basach przygrywali do jawirskich pieśni:
Zagrajże, hudaczku,
na cienkie, na cienkie,
naj se zatańcujom
jaworskie panienke.
Zagrajże, hudaczku,
na grube, na grube,
naj se zatańcujom
jaworskie kozłube.
Powała w izbie wspierała się na trzech tragarzach, a pod nimi przeprowadzano poprzecznie ułożony sosręb, na którym rzeźbiono sześciolistną rozetę wśród stylizowanych kwiatów i napis Hospod Blohslaw sej Dom (wymieniano fundatora i rok budowy).
Dach krokwiowy kryto gontami lub dranicami. Na szopach zwykle kładziono dachy czterospadowe, na budynkach mieszkalnych dwuspadowe z niewielkim okapem u szczytu. Trójkąty szczytowe dachów stanowiły szczególne pole dla rozwoju inwencji plastycznej budowniczych. Czasami bywały ozdobione u góry półokrągłym koszyczkiem, nad którym wznosił się na kalenicy okazale rzeźbiony pazdur. Niekiedy ów trójkąt szczytowy komponowano przez cofnięcie go między płaszczyzny dachu; mógł wówczas powstać balkon ogrodzony poręczą z ozdobnie wyciętych desek (można je zobaczyć w Czarnej Wodzie i w Szlachtowej). Gdzie indziej znów płaszczyzny dwuspadowego dachu wysuwano prawie o metr. W dolnej części umieszczano wówczas okap, a górę szalowano deskami ozdobnie wyciętymi (ten typ występował jeszcze do niedawna w Czarnej Wodzie i w Jaworkach przy drodze do kościoła).
Domy najczęściej składały się z izby, sieni i przystawionej komory. Opis jednej z takich chałup, w Białej Wodzie, przedstawił I. Tłoczek w Polskim budownictwie drewnianym (1980) podkreślając, że był to w swoim czasie najstarszy na Sądecczyźnie, a zarazem najmniejszy z zachowanych w Polsce jednoizbowych domów mieszkalno-inwentarskich (kurna izba o powierzchni 26 m2 z piecem o otwartym palenisku), pochodzący z drugiej połowy XVII wieku. Bywały też chyże posiadające dwie izby rozdzielone sienią: wówczas w jednej znajdował się piec piekarski i do gotowania strawy, a druga stanowiła świetlicę, otwieraną tylko w uroczystych chwilach, jak choćby na zabawę przedweselną, tzw. obigrawkę, i na samo wesele, kiedy muzykanci na skrzypkach i basach przygrywali do jawirskich pieśni:
Zagrajże, hudaczku,
na cienkie, na cienkie,
naj se zatańcujom
jaworskie panienke.
Zagrajże, hudaczku,
na grube, na grube,
naj se zatańcujom
jaworskie kozłube.
Powała w izbie wspierała się na trzech tragarzach, a pod nimi przeprowadzano poprzecznie ułożony sosręb, na którym rzeźbiono sześciolistną rozetę wśród stylizowanych kwiatów i napis Hospod Blohslaw sej Dom (wymieniano fundatora i rok budowy).
Wiele domostw na Rusi nie miało kominów wydzielonych ponad dach. Dym z pieca przez czeluść rozchodził się na izbę, a z niej dopiero przez otwór w powale na strych. Tam, gdzie piece zaopatrzone były w okap, dym odprowadzano wprost na strych.
W izbie wzdłuż ścian stały ciężkie ławy, stół, łóżko, ram, tj. półka na naczynia, skrzynia. Występowały dwa typy skrzyń: polichromowane z motywem tulipanowym tak charakterystycznym dla północnego Spisza i ozdobione żłobkowanym ornamentem o geometrycznych wzorach.
Na ścianie wisiała galeria „świętych obrazów”, dawniej malowanych na szkle, z czasem zastąpionych oleodrukami.
(...) Było to jaskrawe na szkle malowidło perspektywy żadnej, w figurach brak naturalności i rysunku; jednak stateczne powtarzanie się wszystkich wad było dowodem stałej metody czyli szkoły. Na pierwszy rzut oka stanęło mi na myśli chińskie pudełko do herbaty... Stało rzędem pięciu ludzi w dziwacznych złocistych ubraniach, w kaszkietach także złocistych z kitami, w zgrabnych z bandażami trzewiczkach... szósty do tamtych podobny, w samym środku obrazu nad jakąś złotą łuską robił entrechat w powietrzu... Duże świerki rzędem za ludźmi stojące nasunęły myśl, czy to się czasem nie w Karpatach dzieje, a pistolet i toporek w ręku podskakującego zrodziły przypuszczenie, że może to rozbójniki (...). Taki opis obrazu Przyjęcie Surowca do drużyny Janosika, czyli najpopularniejszego tematu w malarstwie na szkle, przedstawił Kazimierz Łapczyński, kiedy zobaczył to malowidło w jednej z chyż w Szlachtowej w roku 1866.
Wędrując po Małych Pieninach, można się natknąć na ledwo widoczne kamienne fundamenty porośnięte pokrzywami — to pozostałości gospodarstw sezonowych. Osadnictwo sezonowe, rozwinęło się na Rusi na polanach położonych w środkowym pasie między polami stale uprawianymi a pastwiskami grzbietowymi. Ponieważ prowadzono tam gospodarkę pasterską połączoną z uprawą roli, Łemkowie podczas prac wiosennych i żniw musieli spędzać w górach długie tygodnie, a nawet miesiące. Budowano, więc chyżę (dom) i stajnie dla bydła. W lipcu, zwyczajowo na św. Jakuba (25 lipca), kiedy prace rolne we wsi były już ukończone, cała ludność wychodziła do gospodarstw filialnych zabierając ze sobą wszelki dobytek, kury, krowy, owce, kozy — rozpoczynano sianokosy w górach. Wieś łemkowska pustoszała, wracano dopiero pod koniec sierpnia na żniwa. Inwentarz pozostawał na polanach do pierwszego śniegu. Żniwa na polanach zaczynano z końcem września, wtedy to ponownie zaludniały się tamtejsze chyże.
Barbara Węglarz
W izbie wzdłuż ścian stały ciężkie ławy, stół, łóżko, ram, tj. półka na naczynia, skrzynia. Występowały dwa typy skrzyń: polichromowane z motywem tulipanowym tak charakterystycznym dla północnego Spisza i ozdobione żłobkowanym ornamentem o geometrycznych wzorach.
Na ścianie wisiała galeria „świętych obrazów”, dawniej malowanych na szkle, z czasem zastąpionych oleodrukami.
(...) Było to jaskrawe na szkle malowidło perspektywy żadnej, w figurach brak naturalności i rysunku; jednak stateczne powtarzanie się wszystkich wad było dowodem stałej metody czyli szkoły. Na pierwszy rzut oka stanęło mi na myśli chińskie pudełko do herbaty... Stało rzędem pięciu ludzi w dziwacznych złocistych ubraniach, w kaszkietach także złocistych z kitami, w zgrabnych z bandażami trzewiczkach... szósty do tamtych podobny, w samym środku obrazu nad jakąś złotą łuską robił entrechat w powietrzu... Duże świerki rzędem za ludźmi stojące nasunęły myśl, czy to się czasem nie w Karpatach dzieje, a pistolet i toporek w ręku podskakującego zrodziły przypuszczenie, że może to rozbójniki (...). Taki opis obrazu Przyjęcie Surowca do drużyny Janosika, czyli najpopularniejszego tematu w malarstwie na szkle, przedstawił Kazimierz Łapczyński, kiedy zobaczył to malowidło w jednej z chyż w Szlachtowej w roku 1866.
Wędrując po Małych Pieninach, można się natknąć na ledwo widoczne kamienne fundamenty porośnięte pokrzywami — to pozostałości gospodarstw sezonowych. Osadnictwo sezonowe, rozwinęło się na Rusi na polanach położonych w środkowym pasie między polami stale uprawianymi a pastwiskami grzbietowymi. Ponieważ prowadzono tam gospodarkę pasterską połączoną z uprawą roli, Łemkowie podczas prac wiosennych i żniw musieli spędzać w górach długie tygodnie, a nawet miesiące. Budowano, więc chyżę (dom) i stajnie dla bydła. W lipcu, zwyczajowo na św. Jakuba (25 lipca), kiedy prace rolne we wsi były już ukończone, cała ludność wychodziła do gospodarstw filialnych zabierając ze sobą wszelki dobytek, kury, krowy, owce, kozy — rozpoczynano sianokosy w górach. Wieś łemkowska pustoszała, wracano dopiero pod koniec sierpnia na żniwa. Inwentarz pozostawał na polanach do pierwszego śniegu. Żniwa na polanach zaczynano z końcem września, wtedy to ponownie zaludniały się tamtejsze chyże.
Barbara Węglarz