Michał Załuski, /ur. w 1975 r./, w środowisku muzealno-artystycznym nazywany po prostu „Misiek”. Jest absolwentem Wydziału Artystycznego Uniwersytetu im. Marii Curie- Skłodowskiej w Lublinie. Człowiek wielu talentów i pasji; malarz, grafik, fotograf. Pasjonuje go grafika komputerowa, której poświęca wiele czasu, eksperymentuje w sferze animacji, interesują go nowe media. Kocha przyrodę i ma dla niej ogromny szacunek. Wykazuje się aktywnością w wielu dziedzinach; zapalony turysta górski, rowerzysta, narciarz biegowy, kajakarz i podróżnik. Jest przy tym człowiekiem z natury bardzo otwartym i przyjaznym. Każdy kontakt z Michałem jest zawsze momentem optymistycznym. Czy takie samo odczucie da nam obcowanie z jego twórczością artystyczną? Niewątpliwie ta relacja będzie wymagała ze strony odbiorcy zaangażowania nie tylko empatii, ale i intelektu. Michał wyrastał w atmosferze etnograficzno - artystycznej. Jest synem uznawanego przez niektórych za kontrowersyjnego artystę Alberta Załuskiego /1943 - 2018/ oraz znanej etnografki Marii Brylak-Załuskiej, współtwórczyni sądeckiego skansenu, gdzie mały „Misiek” spędzał w dzieciństwie wiele czasu, co z pewnością miało wpływ na ukształtowanie się jego, pełnego szacunku stosunku do przyrody i do kultury ludowej.
Dla życia kulturalnego kraju w latach 70. i wczesnych 80. XX w., na które przypada czas dzieciństwa Michała, charakterystyczne było tworzenie się, poza centrami dużych miast, nieformalnych, małych ale niezależnych środowisk artystycznych, realizujących interesujące działania w sferze kultury, niezależnie od oficjalnej linii przyjętej przez władze. Ówczesne, pełne zapału i energii młode środowisko muzealno-artystyczne Nowego Sącza, do którego należeli i rodzice Michała Załuskiego, tworzyło właśnie taką małą sądecką cyganerię, w atmosferze której wyrastał i rozwijał swoją wrażliwość, nie tylko zresztą plastyczną, Michał. Mieszkanie i pracownia Alberta Załuskiego sąsiadowały z pracowniami innych artystycznych indywidualności, do których zaliczyć można na pewno Bernarda Wójcika i Ninę Płonkę. Miejsca te odwiedzane były przez wielu niezwykłych ludzi, by wspomnieć tylko Wandę Rutkiewicz, której wizytę w pracowni malarza, alpinisty Bernarda Wójcika, Michał dobrze zapamiętał /choćby dlatego, że przesiadywał na kolanach słynnej himalaistki/.
Załuski jest bardzo związany emocjonalnie z Nowym Sączem, szczególnie z rejonem miasta położonym nad Dunajcem, gdzie dorastał i mieszka do dzisiaj, ale mówiąc o swoich korzeniach, przypomina zawsze swój kresowy rodowód; jego ojciec przybył do grodu nad Dunajcem z Roztocza, a mama, Maria Załuska, urodziła się we Lwowie. Lwowskie tradycje starannie kultywował w rodzinie dziadek Tadeusz Brylak, który był dla Michała wielkim autorytetem. Załuski, zarówno w twórczości, jak i w pracy zawodowej jest perfekcjonistą. Do każdego projektu artystycznego przygotowuje się poważnie. Nad dziełem pracuje długo, ale nieomylnie. Niekiedy przerywa pracę nad obrazem, bywa że odkłada go nawet na kilka lat, czekając aż wykrystalizuje się ostateczna koncepcja tego dzieła. Niezbyt też chętnie rozstaje się ze swoimi obrazami. Maluje na podstawie zanotowanych wcześniej, nieraz bardzo luźnych pomysłów. Zawsze ma przy sobie notes, w którym spontanicznie, w różnych miejscach i czasie, robi wstępne szkice prac. Jak sam mówi, w ten sposób „notuje” swoje pomysły, obserwacje, przeżycia. W szkicowniku zapisuje też skrupulatnie miejsca, daty, nawet i godziny wykonania szkicu, a nawet samego tylko pomysłu na obraz. Ta wiedza ułatwia mu potem malowanie, ułatwia psychologiczny powrót do sytuacji, w której zrodziła się koncepcja obrazu. Niektóre niezwykłe miejsca, czy tylko fragmenty przestrzeni, które go czymś zafascynują nazywa „żywymi obrazami”. Szkicowniki przechowuje bardzo długo, nieraz po wielu latach wraca do dawnych pomysłów, przetwarzając rysunkowe koncepcje sprzed lat na obrazy. Starsze zaprezentowane na wystawie prace, niektóre pochodzące jeszcze z czasów studenckich, malowane były farbami olejnymi lub w technice łączonej olejno-akrylowej. Od kilkunastu lat, ze względów czysto praktycznych posługuje się tylko farbami akrylowymi. Maluje techniką warstwową, używa chętnie barw kontrastowych, na które nakłada laserunek.
Załuski, jako artysta ma z pewnością jedną wspólną cechę z Nikiforem - jest nią podziw dla architektury, zarówno jako dla sztuki jak i zawartej w niej doskonałości technologicznej. I podobnie jak Nikifor, którego legendarny dyrektor sądeckiego muzeum Tadeusz Szczepanek nazwał ”poetą architektury”, Załuski dąży do wyrażenia tej fascynacji w sztuce. Wiele prac „Miśka” nasuwa skojarzenia ze strukturami architektonicznymi. Kończąc studia, napisał nawet bardzo interesującą pracę magisterską na temat architektury w twórczości Nikifora. Ta wartościowa praca, po opublikowaniu z pewnością byłaby cenną pozycją w bibliografii dotyczącej Nikifora. Wystawa twórczości M. Załuskiego w Muzeum Nikifora ma szczególny wydźwięk. Jako grafik komputerowy od kilkunastu lat wykonuje on projekty prawie wszystkich druków dla tegoż muzeum, takich jak m.in. plakaty, zaproszenia na wernisaże, foldery do wystaw. Ma w tym zakresie w dorobku kilkadziesiąt znakomitych artystycznie pozycji. Wybrane z nich wyeksponowane zostały na wystawie w gablocie. Jednak fascynacja Załuskiego twórczością Nikifora ma starszy rodowód i sięga czasów dzieciństwa. Można nawet powiedzieć, że przyszły artysta w bliskości obrazów Nikifora dorastał. Nim doszło do otwarcia Muzeum w Krynicy, obrazy Nikifora prezentowane były przez szereg lat na stałej ekspozycji w Domu Gotyckim w Nowym Sączu, gdzie mały Michał lubił spędzać całe godziny. A jak wiadomo, obrazy Nikifora, w połączeniu z informacjami o życiu malarza, w szczególny sposób trafiają do wrażliwości dziecięcej.
Warto dodać, że Załuski pozostaje od chłopięcych lat pod silnym wpływem literatury fantastycznej Stanisława Lema, wybitnego pisarza też pochodzącego ze Lwowa. Fotografia to druga artystyczna pasja Michała, której jest wierny od dzieciństwa. Fotografuje od ok. 10. roku życia, pierwsze zdjęcia robił „Smieną”, którą dostał w prezencie od mamy, a jego mistrzem w tej dziedzinie był kuzyn Maciek, student historii sztuki na KUL, który fotografią zaczynał zajmować się profesjonalnie. Przy Maćku poznał nawet tajniki pracy w ciemni fotograficznej. Później, wiedzę z zakresu fotografii
uzupełniał na zajęciach w trakcie studiów. Pierwsze zdjęcia robił na tradycyjnych, małoobrazkowych kliszach czarno-białych. Lubi eksperymenty artystyczne, dlatego po latach uprawiania fotografii cyfrowej, w 2016 r. powrócił do czarno-białej fotografii negatywowej. Najbardziej lubi fotografować przyrodę, uprawia makrofotografię, ale spełnia się też przygotowując autorskie fotoreportaże z imprez kulturalnych i sportowych. Jako artysta, nie boi się wyzwań. Wykonał m.in. serię zdjęć do katalogu wystawy młodej, kontrowersyjnej malarki Kamili Ossowskiej z Łodzi, która zaprezentowana została w Nowosądeckiej Małej Galerii w 2022 r. Marzeniem jego jest, aby w przyszłości zająć się astrofotografią, czyli robieniem nocnych zdjęć nieboskłonu.
„Misiek” stara się przekładać swoje, nawet małe działania, w coś dobrego dla innych. W tym celu np. w młodszych latach uczestniczył corocznie z zapałem w wielokilometrowych marszach, w których każdy jeden krok uczestnika, przekładał się wymiernie na kwotę pozyskaną przez organizatorów od sponsorów na cel dobroczynny. W wolnych chwilach muzyk-perkusista, uwielbia jazz, a także zapalony „wynalazca” - to cecha odziedziczona z pewnością po ojcu, Alku Załuskim, słynącym z zamiłowania do stolarki i wszelkiego rodzaju „majsterkowania”. Tylko bliscy znajomi wiedzą, że Michał, przy swoim głęboko humanistycznym myśleniu, jest też wielkim pasjonatem i znawcą wyścigów samochodowych Formuły 1. Zna w zaskakujących szczegółach tajemnice wszystkich „stajni” wyścigowych F 1.
Załuski posiada w sobie „niemodną” w dzisiejszych czasach cechę charakteru - potrafi zawsze być sobą. Robi swoje, nie zabiegając o poklask. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków, cenionym w środowisku sądeckich artystów profesjonalnych, czego wyrazem było przyznanie mu w 2017 roku Nagrody im. Bolesława Barbackiego. Trudnym doświadczeniem w życiu Michała, które musiało odbić się też na jego twórczości, była przedwczesna śmierć ukochanej siostry Katarzyny /1973 - 2011/, filmoznawcy, która od najmłodszych lat była konsultantem i pierwszym recenzentem jego projektów artystycznych. Miłośnicy sztuki, lubujący się w przypisywaniu artystów do wymyślonych przez siebie szkół i kierunków mieliby niemały problem z Załuskim. Z racji wieku „męskiego”, należałoby go uznać za artystę dojrzałego, który podąża statecznie ścieżką artystyczną wypracowaną przez lata uprawiania twórczości. Jednak Ci, którzy znają go bliżej, wiedzą, że wszelka rutyna, także artystyczna obca jest jego naturze. Załuski uwielbia eksperymentować. Przy czym można czasem odnieść wrażenie, że dla twórcy bardziej liczy się sam moment eksperymentu artystycznego, aniżeli jego końcowy efekt, czy uznanie w oczach masowej publiczności.
Zbigniew Wolanin