wystawa
"Barbara Józefowicz. Co tak naprawdę mi w duszy gra…” malarstwo art naif
Barbara Józefowicz, malarka związana rodzinnie z Jasłem, jest aktualnie jedną z bardziej cenionych polskich malarek uprawiających sztukę art naif. Wystawa w Muzeum Nikifora, na którą serdecznie zapraszamy, jest okazją do zapoznania się z jej twórczością.
Barbara Józefowicz pochodzi z Oleśnicy na Dolnym Śląsku, jest z wykształcenia geologiem. W czasie studiów na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, tańczyła i śpiewała w studenckim zespole folklorystycznym „Krakus”. Zawsze pełna energii i młodzieńczej fantazji, widziała swoją przyszłość tyleż konkretnie co i zagadkowo : ”Miałam jakieś absurdalne wyobrażenia, że po studiach rozpocznę wiercenia za złotem na Alasce albo zakotwiczę gdzieś na Morzu Północnym na platformie wiertniczej”. Tymczasem, podjęła pracę zawodową geologa w Wielkopolsce. Praca w terenie, „na wiertni”, związana z mieszkaniem przez wiele tygodni w warunkach „polowych”, była dla młodej matki, którą niedługo po studiach została, dość trudna. Dlatego, gdy okoliczności życiowe stworzyły taką szansę, postanowili obydwoje z mężem zaryzykować radykalną zmianę życia, która wiązała się z podjęciem pracy i zamieszkaniem na dłużej w Ameryce Południowej. Okres pobytu za granicą przeciągnął się na blisko 20 lat. Mieszkała 5 lat w Meksyku i 5 lat w Argentynie, w Buenos Aires, ponadto na Kubie, w Kolumbii, w USA i w Kanadzie, a także przez pewien czas w Hiszpanii i w Bułgarii.
Wielkie wrażenie wywarł na niej zwłaszcza Meksyk, gdzie jak uważa „każdy rodzi się artystą”, choć doświadczyła i niedobrych stron życia w tym kraju. Systematycznie zaczęła malować ok. 2002 r., podczas zamieszkiwania w Argentynie. Równocześnie z malarstwem zainteresowała się witrażami. I choć pierwsze pozostanie zawsze malarstwo, i w tej dziedzinie osiągnęła sukcesy, m.in. duży witraż jej autorstwa zawisł w parlamencie prowincji Alberta w Kanadzie, po wygraniu przez autorkę konkursu. Dorobek artystyczny Barbary Józefowicz jest dziś imponujący. Jej obrazy prezentowane były na wystawach w wielu krajach.. Ale początkowo, jak czyni wielu twórców art brut, malowała tylko dla siebie. Gdy wreszcie zdecydowała się zaprezentować swoje obrazy publicznie, co miało miejsce w 2002 r. w Buenos Aires, jej twórczość szybko została doceniona. Największy sukces to Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Naiwnej w Bratysławie w 2020 r. W wywiadzie dla portalu “Naiva Bratislava” artystka powiedziała: „Potrzeba malowania zrodziła się u mnie po raz pierwszy z tęsknoty za moim krajem ojczystym, Polską. Przez wiele lat mieszkałam w krajach Ameryki Łacińskiej i bardzo tęskniłam za Polską, jej krajobrazem, ludźmi, tradycjami, pogodą, porami roku, szczególnie za zimą, której tak mi brakowało w tamtych klimatach, za zapachem powietrza, innym kolorem świata. Myślę, że to właśnie ta utracona miłość przywiodła mnie do malarstwa. /.../ Przez 10 lat moje obrazy wisiały wyłącznie w moim domu. Dopiero Alejandro Pinzon, wspaniały kolumbijski malarz naiwny, przekonał mnie, że moje obrazy muszą wyjść z domu, bywać na wystawach i rozpocząć światowe życie, bo są tego warte. Jestem mu bardzo wdzięczna za to, że we mnie uwierzył.” W 2022 r. Światowa Organizacja Artystów Zintegrowanych przyznała jej tytuł honorowego ambasadora kultury polskiej w Meksyku. Dzięki znajomości kilku języków, utrzymuje kontakty artystyczne ze stowarzyszeniami twórczymi z różnych krajów. Ułatwia jej to częste prezentowanie prac na wystawach zagranicznych. Jednak, bardzo ceni sobie i to, że jako malarka została doceniona zarówno w rodzinnej Oleśnicy, jak na Podkarpaciu, w Jaśle, skąd pochodzi mąż i gdzie po powrocie do kraju zamieszkali na stałe. Treść i stylistyka malarstwa Barbary Józefowicz nawiązują do twórczości klasyków gatunku art. naif, takich jak np. Jarosław Miklasiewicz czy Bronisław Krawczuk. Emocjonalnie, najbliższa jej malarstwu wydaje się być twórczość Marty Kołodziej, znanej malarki sądeckiej, związanej też życiowo i artystycznie z Francją i Szwajcarią.
Malowanie jest dla Barbary Józefowicz bardzo osobistym przeżyciem. Każdy
obraz jest związany z jakimś prawdziwym doświadczeniem, np. spotkaniem
z kimś, podróżą, wspomnieniem dzieciństwa, wspomnieniem miejsc i czasu
minionego, opowieściami babci, obserwacją zjawisk przyrody, uczestniczeniem
w świętach i obrzędach ludowych i karnawałach, czy to w Polsce czy w Ameryce Południowej itp. Zwykle na płótnie rozgrywa się jakaś malarska, dynamiczna „akcja”, z udziałem kilku, a czasem i wielu postaci. Wśród nich niejednokrotnie pojawia się też sama malarka. Np. oglądając obraz, łatwo wczuwamy się w atmosferę młodzieżowej „prywatki” z lat 70. XX w; młodzi tańczą przy piosenkach „Czerwonych Gitar” odtwarzanych na adapterze Bambino, dziewczyny w sukienkach „mini”, niektóre w „bananówkach”, a chłopcy w czarnych okularach, w kolorowych koszulach, w spodniach „dzwonach”, z włosami długimi niczym Beatlesi. Czasem rys autobiograficzny jest bardzo wyraźny - oto legendarne „Morskie Oko” na Krupówkach, na ścianie plakat zapowiadający występ studenckiego zespołu pieśni i tańca „Krakus”, z podaną dokładnie datą: 4 grudnia 1979 r. Na ganku lokalu para młodych ludzi: dziewczyna w stroju regionalnym i mężczyzna w eleganckim białym kożuchu – to zapewne sama malarka z przyszłym małżonkiem. Czy też zagracone podwórko z warsztatem samochodowym, przy nim czekające na naprawę warszawy i syrenki, ale majstrzy więcej czasu spędzają na ławce pod drzewem, skąd niemalże słychać ich rozochocone głosy, bo nieustannie czymś się pokrzepiają. Wszystkich ich malarka mogłaby wymienić z imienia i nazwiska, bo to stali bywalcy tego podwórka. Nie mogli przypuścić, że po latach zostaną uwiecznieni w malarstwie.
obraz jest związany z jakimś prawdziwym doświadczeniem, np. spotkaniem
z kimś, podróżą, wspomnieniem dzieciństwa, wspomnieniem miejsc i czasu
minionego, opowieściami babci, obserwacją zjawisk przyrody, uczestniczeniem
w świętach i obrzędach ludowych i karnawałach, czy to w Polsce czy w Ameryce Południowej itp. Zwykle na płótnie rozgrywa się jakaś malarska, dynamiczna „akcja”, z udziałem kilku, a czasem i wielu postaci. Wśród nich niejednokrotnie pojawia się też sama malarka. Np. oglądając obraz, łatwo wczuwamy się w atmosferę młodzieżowej „prywatki” z lat 70. XX w; młodzi tańczą przy piosenkach „Czerwonych Gitar” odtwarzanych na adapterze Bambino, dziewczyny w sukienkach „mini”, niektóre w „bananówkach”, a chłopcy w czarnych okularach, w kolorowych koszulach, w spodniach „dzwonach”, z włosami długimi niczym Beatlesi. Czasem rys autobiograficzny jest bardzo wyraźny - oto legendarne „Morskie Oko” na Krupówkach, na ścianie plakat zapowiadający występ studenckiego zespołu pieśni i tańca „Krakus”, z podaną dokładnie datą: 4 grudnia 1979 r. Na ganku lokalu para młodych ludzi: dziewczyna w stroju regionalnym i mężczyzna w eleganckim białym kożuchu – to zapewne sama malarka z przyszłym małżonkiem. Czy też zagracone podwórko z warsztatem samochodowym, przy nim czekające na naprawę warszawy i syrenki, ale majstrzy więcej czasu spędzają na ławce pod drzewem, skąd niemalże słychać ich rozochocone głosy, bo nieustannie czymś się pokrzepiają. Wszystkich ich malarka mogłaby wymienić z imienia i nazwiska, bo to stali bywalcy tego podwórka. Nie mogli przypuścić, że po latach zostaną uwiecznieni w malarstwie.
Takie sceny i takie podwórka rzadko były dokumentowane, czy to w malarstwie czy
nawet w fotografii. Wtedy gdy były czymś codziennym, nikt nie uważał, że warto
to robić. Dla nas, świat ten odchodził w przeszłość niepostrzeżenie, jednak
malarka, która do kraju przyjeżdżała tylko okazjonalnie, za każdym razem, jak
wyznaje „wracała do innej Polski”. Tęskniła za tym „swojskim” światem, na pewno
nie tak bogatym materialnie, ale jakże bliskim jej emocjonalnie. Tworzy więc
z pamięci, z dala od kraju, malarską dokumentację nieodległej przeszłości polskich
„peryferii” /w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa/, których relikty
odchodzą nieubłaganie w niepamięć. Można więc powiedzieć, że malarstwo
Barbary Józefowicz ma charakter artystyczno-etnograficzny.
Chętnie maluje „Wrażenia z dzieciństwa, kiedy świat wydawał się duży
i kolorowy, a wszyscy ludzie dobrzy i szczęśliwi”. Tematem obrazów są
najczęściej peryferie „wielkiego świata”. Różne małomiasteczkowe albo wiejskie
podwórka i zaułki, tak w Polsce jak i w Ameryce, place z gauchos w sombrerach,
przy koniach, przed barami dla mężczyzn nazywanymi cantinas. Pojawiają się
i akcenty łemkowskie, z którymi malarka mogła zetknąć się w młodości, gdyż
właśnie na Dolnym Śląsku osiedlono Łemków wysiedlonych z Karpat w 1947 r.
Józefowicz cofa czas, przenosi nas w góry, na szczęśliwą jeszcze, zasypaną
śniegiem Łemkowszczyznę, z wiekową drewnianą cerkwią i cmentarzem
z charakterystycznymi, prawosławnymi kamiennymi krzyżami. Do cerkwi
podjeżdża kulig, a dzieci cieszą się jazdą na nartach i sankach. Aż trudno uwierzyć,
że ten obraz, tak sugestywnie oddający zimową atmosferę dawnej
Łemkowszczyzny, namalowany został w Kolumbii. Z kolei Polskie „Boże
Narodzenie”, z kolędnikami, z „polskimi” diabłami i aniołami, z Trzema Królami,
powstało w Buenos Aires.
nawet w fotografii. Wtedy gdy były czymś codziennym, nikt nie uważał, że warto
to robić. Dla nas, świat ten odchodził w przeszłość niepostrzeżenie, jednak
malarka, która do kraju przyjeżdżała tylko okazjonalnie, za każdym razem, jak
wyznaje „wracała do innej Polski”. Tęskniła za tym „swojskim” światem, na pewno
nie tak bogatym materialnie, ale jakże bliskim jej emocjonalnie. Tworzy więc
z pamięci, z dala od kraju, malarską dokumentację nieodległej przeszłości polskich
„peryferii” /w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa/, których relikty
odchodzą nieubłaganie w niepamięć. Można więc powiedzieć, że malarstwo
Barbary Józefowicz ma charakter artystyczno-etnograficzny.
Chętnie maluje „Wrażenia z dzieciństwa, kiedy świat wydawał się duży
i kolorowy, a wszyscy ludzie dobrzy i szczęśliwi”. Tematem obrazów są
najczęściej peryferie „wielkiego świata”. Różne małomiasteczkowe albo wiejskie
podwórka i zaułki, tak w Polsce jak i w Ameryce, place z gauchos w sombrerach,
przy koniach, przed barami dla mężczyzn nazywanymi cantinas. Pojawiają się
i akcenty łemkowskie, z którymi malarka mogła zetknąć się w młodości, gdyż
właśnie na Dolnym Śląsku osiedlono Łemków wysiedlonych z Karpat w 1947 r.
Józefowicz cofa czas, przenosi nas w góry, na szczęśliwą jeszcze, zasypaną
śniegiem Łemkowszczyznę, z wiekową drewnianą cerkwią i cmentarzem
z charakterystycznymi, prawosławnymi kamiennymi krzyżami. Do cerkwi
podjeżdża kulig, a dzieci cieszą się jazdą na nartach i sankach. Aż trudno uwierzyć,
że ten obraz, tak sugestywnie oddający zimową atmosferę dawnej
Łemkowszczyzny, namalowany został w Kolumbii. Z kolei Polskie „Boże
Narodzenie”, z kolędnikami, z „polskimi” diabłami i aniołami, z Trzema Królami,
powstało w Buenos Aires.
Malowanie jest dla niej formą opowieści. Jak wyznaje, „Do każdego obrazu
mogłabym napisać opowiadanie. Ale trudno ludzi zadręczać swoimi historiami.
Lepiej jak ktoś patrzy na mój obraz i się uśmiechnie. Podłoży swoją historię pod
obraz”.
„Mówi się, że aby dobrze zobaczyć cały obraz trzeba wyjść poza jego ramy.
Moje malarstwo jest próbą wyjścia "poza ramy" siebie samej i spojrzenia
z perspektywy, próbą zdefiniowania własnych uczuć, emocji, zrozumienia,
co jest dla mnie ważne. Być może, gdyby nie sztuka, nigdy bym się nie
dowiedziała, co tak naprawdę mi w duszy gra.”
Zbigniew Wolanin
mogłabym napisać opowiadanie. Ale trudno ludzi zadręczać swoimi historiami.
Lepiej jak ktoś patrzy na mój obraz i się uśmiechnie. Podłoży swoją historię pod
obraz”.
„Mówi się, że aby dobrze zobaczyć cały obraz trzeba wyjść poza jego ramy.
Moje malarstwo jest próbą wyjścia "poza ramy" siebie samej i spojrzenia
z perspektywy, próbą zdefiniowania własnych uczuć, emocji, zrozumienia,
co jest dla mnie ważne. Być może, gdyby nie sztuka, nigdy bym się nie
dowiedziała, co tak naprawdę mi w duszy gra.”
Zbigniew Wolanin